wtorek, 8 grudnia 2015

pierwsze doświadczenie z Painterem 2016


Zaczynam testowanie programów malarskich. Niektóre darmowe, chwalone, jak np. Krita, albo wymagają zdecydowanie lepszego sprzętu, albo po prostu jednym z ich uroków jest przycinanie.
W każdym razie kiedy próbowałam w Kricie namalować tło, spokojnie mogłam udać się zrobić sobie herbatę, a potem wrócić, gdyż program moje ruchy ręki wykonywał ze sporym opóźnieniem. Czułam się trochę jak wtedy, kiedy miałam jeszcze telewizor i były przerwy na reklamy.

Nie chcąc nadużywać własnej cierpliwości postanowiłam ściągnąć triala Paintera. Niestety nigdzie nie znalazłam starszej wersji, by móc porównać 2015 z 2016. Ale jedno jest pewne - moje odczucia są bardzo dobre. Program jest dość intuicyjny, działa sprawnie, nie muszę martwić się zawieszaniem, kiedy biorę większy pędzel. Widzę jednak, że jest to kombajn, a że ja nigdy dotąd rolnikiem nie byłam, więc nie wiem za bardzo jak go prowadzić;)

Wybór pędzli oszałamia. Rozpracowuję skróty klawiaturowe, gdyż niestety nie ma przy ikonkach podpowiedzi - na szczęscie niektóre pokrywają się z tymi, które znam z Adobe, inne jednak nie. Tak więc np. raz zamiast pobrać kolor pipetą (nota bene słowo zdecydowanie dla Marii Peszek na indeks słów brzydkich) zaczęłam operować nożyczkami.

Co mnie zdumiewa to możliwość zapisania plików w formacie .ai (adobe illustrator).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz